Dziś wiadomo - Dzień Matki. Matek w zasadzie.
Matki Teresy (nie mylić z Agnieszką z Macedonii, później z Kalkuty) - wszystkiego naj naj - jak zdążę to mnie mój Mąż a syn Twój po drodze zgarnie do Ciebie wraz z życzeniami i kwiatem.
Matki Polki - to Mama Majeczki - przekaż, Maju, wszystkiego najlepszego ode mnie :)
I mojej Siłaczki - Mamy niewielkiej wzrostem, ale serca ogromnego.

Kochana Mamo!
Chciałabym, żeby wszelkie ciężary, które przygniatają Cię na co dzień w końcu spadły z Twoich ramion. Tak, żebyś mogła powiedzieć "dzisiaj czuję się tak lekka, że chyba sobie zatańczę".
Ponadto, Kochana Mamo, szukałam dzisiaj dla Ciebie jakiegoś stosownego wiersza do zacytowania.
Uwielbiam K.I. Gałczyńskiego. I każdy mógłby pomyśleć, że zaraz tu wkleję "Spotkanie z Matką" i będzie pozamiatane. Nie - tak się nie stanie, choćby ze względu na to, że słowa "ona mi pierwsza pokazała księżyc" kompletnie mijają się z prawdą. Atlas Nieba wraz z mapą Księżyca pokazał mi ojciec. Ten wiersz odpada więc.
Jest inny
"Les danses des polonais - Matkom-Polkom" z niego zacytuję fragment:
Gdy Pani, żując pomarańcze,
zada pytanie, czy ja tańczę
i czy z Nią tańczyć chcę,
odpowiem wtedy: Cóż za fopa!
Jeden zna taniec moja stopa,
“Une danse des Polonais”.
Ach, to jest taniec wszak prapolski,
tak stary, jak Skład Apostolski,
starszy niż Totentanz,
bowiem od lat Pierwszego Mieszka
po Serafinowicza Leszka
powtarza się jak trans.
Magicznie usypianych figur,
depcących brzeg polskiego Stygu
ponurą “polką” swą…
Ciąg dalszy jest już wybitnie polityczny, do poczytania:
TU .
Z racji tego, Kochana Mamo, że wszystko się zbiega do polityki wklejam Ci wiersz nie związany w ogóle z Dniem Matki. Jest za to bardzo zabawny (mimo tego, iż kończy się zejściem podmiotu lirycznego), trochę historyczny i polityczny ale na pewno pomaga na napięcia nerwowe - wszak śmiech to zdrowie :)
Ballada o mrówkojadzie
Żył - był pewien mrówkojad,
raz dojadł, raz nie dojadł,
gdy chory, to się leczył,
żarł mrówki - siłą rzeczy,
słowem, żył, jak wypada
żyć życiem mrówkojada.
Lubił wieś, bek owiec,
un peu peeselowiec,
lecz nie zanadto, czyli
tak grał, żeby tańczyli
(ostrożnie, proszę pana,
z grą na dwóch fortepianach!)
("Źle skończysz mrówkojadzie!"
mawiała ciocia w sadzie.
"Ja cię ostrzegam Heniu.")
A Henio w sprawie menu:
- Do jasnej karbidówki,
ciągle mrówki i mrówki!
Czy mnie się nie należy
jaki pomidor świeży
albo z chrzanem parówki,
tylko mrówki i mrówki ?
Bo wciąż mrówkojadwisia
mówiła: mrówki dzisiaj.
Więc go zdenerwowało,
Poszedł do miasta z pałą;
patrzy: lampa się świeci,
siedzą, jedzą poeci,
golonka z wielkim chrzanem,
piwo pod fortepianem;
Więc mrówkojad pokorny
wszedł, powiedział - Good morning.
Toż to był szlagier! Super!
Prezes aż rozlał zupę
i krzyknął - Mammo moja,
autentyczny mrówkojad!
To są właśnie te szczyty:
znakomity prymityw.
Tu każdy mowę palnie,
wznoszą go kulturalnie,
czytają mu w "Kamenie",
"Przekrój" i "Odrodzenie",
i "Świerszczyka" i "Słonko"
i częstują golonką.
Lecz - rzecz nieprzyzwoita -
zgwałcił go sodomita,
a w nos mu wieszcz Pacholczyk
wbił kalambur jak kolczyk.
Mrówkojad z festiwalu
wyszedł prawie bez żalu.
A czując, że niebawem
umrze nad pewnym stawem,
stworzył, nim spadła klamka,
taki nagrobek w ramkach:
Tutaj leży Mrówkojad
jad jad jad aż się dojadł
zgubiła gogolonka
przechodniu zdejmka pelusz*
Patrz: idzie "Pchła-szachrajka",
na grób niesie dwa jajka
i płacze;
za nią "Kaczka-dziwaczka"
także płacze jak płaczka,
tylko inaczej.
Tu pewien krytyk rzekłby:
Plagiat. Ściągnięte z Brzechwy.
Przepraszam, czy za te parę "kawałków" mam zaraz
panu napisać "Księgi Narodu i Pielgrzymstwa"?
*W poezji mrówkojadów "kapelusz" i "golonka" rymują się
bez zarzutu. Vide traktat tegoż aut. w jęz. ang. pt.
"All about mroovcoyads".