czwartek, 15 listopada 2012

Heloł doktorku

Ból mięśni po historii z ostatniego wpisu utrzymywał się jakiś czas, ale przeszedł. Oczekiwanie na pieniążki trwało... długo. W końcu zostałam łaskawie obdarowana połową tego, co mi się należało. Gość miał minę nietęgą i zachowywał się jakby chciał spitalać jak tylko wręczył mi pieniądz. I dobrze - niech się wstydzi. Nasłuchałam się wcześniej jak bardzo zaangażowany jest w działania swojej wspólnoty kościelnej i powinien się wstydzić bycia hipokrytą do kwadratu. Jak widać dla niego religia to jedno a uczciwość i świat to drugie.

To jest jesień, a nie jakieś wrzody...
W każdym razie temat zakończony. Mam to z głowy. Teraz biegam troszkę do doktorka. Z wyników badań nie wynika nic, ale mnie boli i gniecie, jak przy jesiennych wrzodach :) A chciałoby się wyjść na słodkie ciacho, lampkę wina, czy kawę z mlekiem.... nic z tego jak na razie - jadę na gotowanym, duszonym i lekkostrawnym. Biegnę do gastromagika - zobaczymy co powie.


 A późnym wieczorem dzisiaj pojawi się wpis o tym, jak pierwszy raz zrobiłam zakupy spożywcze on-line i czy się to opłaca.

 Zbolała lekko Kura naskrobała...

2 komentarze:

  1. No znow Cie bidulo cos dopadlo :/ no sciskam kciuki, zeby bylo ok wsio!!!! I czekam na relacje z zakupow :) bardzo mnie to ciekawi!!
    sciskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to trzymaj się na tych kleikach:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń