poniedziałek, 27 września 2010

Śniadanie międzynarodowe

Dzień dziś pochmurny i deszczowy. Jesień taka. Moje sierpówki - zmoknięte strasznie - przysiadają na poręczy balkonu i łypią oczkami czy coś im na śniadanie dam. Oczywiście, że dam - przedstawiają sobą widok tak żałosny, że rozmiękam jak buła w kałuży.
Buła (nie z kałuży) była dzisiaj moim śniadaniem. W zasadzie też nieco rozmiękła, bo duźdana w mleku i jajku. I naszło mnie na refleksje nad patelnią.
Pierwszy raz taką bułkę jadłam u babci - i będzie mi się ona zawsze z nią kojarzyć. Nazwy to to nie miało żadnej konkretnej - po prostu: bułka w mleku i jajku. I w zupełności mi to wystarczało. Tak robioną bułkę zobaczyłam później w jakimś filmie Woody Allena. Pamiętam z niego tekst o tym, że to typowo żydowskie danie. Pomyślałam: moja babcia pochodzi z Wołynia, ale ...w jej otoczeniu mieszkało mnóstwo żydowskich rodzin - może jest w tym coś na rzeczy?
Żyłam sobie dalej w nieświadomości, że danie to nie posiada żadnej konkretnej nazwy - tym bardziej, że duża część moich koleżanek i kolegów nigdy czegoś takiego nie jadła. Do czasu, kiedy nie przyszła do nas moda z zachodu na śniadania w stylu grejpfrut i grzanka. Okazało się, że to, co ochoczo zajadam to dla większości French toast - tudzież tost francuski/grzanka francuska w tłumaczeniu na nasze. Nazwa ta kompletnie do mnie nie przemówiła - chociażby dlatego, iż kojarzyła mi się za każdym razem z anorektyczną modelką dziubiącą widelcem talerzyk o średnicy 10cm.

moje dzisiejsze śniadanie

Dlatego pewnego dnia pokochałam szczerą miłością nazwę, którą usłyszałam od narzeczonego mojej babci: Biedne Rycerze. Co za nazwa! Przecudna! Dla ścisłości dodam, że narzeczony od "rycerzy" jest rodowitym Poznaniakiem - stąd ja, osoba z innego regionu kraju, nie mogłam nijak tej nazwy znać. I tkwię w tym zachwycie do dziś, a dziś to nawet i w jeszcze większym, bo wiedziona ciekawością powstania owej nazwy trafiłam na Wikipedię. I tu - wpadłam w zachwyt kompletny.

Nie będę wstawiać tłumaczenia całego wpisu, bo dłuuuugi on wielce. Napiszę jednak, pod jakimi nazwami tost francuski (po której to nazwie trafiłam do Wikipedii) znany jest w różnych rejonach naszego globu:

Belgia: verloren brood - "lost bread" - czyli takie jakby "resztki chleba" (jak wiadomo przysmak ten robi się często z czerstwego pieczywa, które nam zostało)

Bułgaria: пържени филии - "fried slices (of bread)" - "smażone/pieczone kromki (chleba)"

Kanada: pain doré - "golden bread" - "złoty chlebek"

Czechy: chleba v kožíšku - tego raczej nie trzeba tłumaczyć, ale na wszelki wypadek - "chleb w kożuszku"

Z ciekawszych:

Estonia: piilud - "ducklings" - "kaczątka"

Węgry: bundás kenyér - "fluffy bread"/"bread with fur" - dosłownie "puchaty chlebek"/"chleb z futrem" (podejrzewam, że znowu chodzi o kożuszek:)))

Słowacja: chlieb vo vajíčku - "bread in the egg" - "chleb w jajku" (w końcu coś swojskiego:))

Holandia: wentelteefjes - tutaj ciekawostka, ponieważ pochodzenie tego słowa jest niejasne i znaczy ono - wentelen = "to turn over" - odwracać , teefje = "female dog" - suczka, lub "wentel 't eefjes" = "turn it for a short time" - obrócić na krótko. "Suczki kręcące się w kółko" - to mogłaby być niesamowita nazwa :)

Południowe Indie i Sri Lanka: Bombay toast - "tosty bombajskie"

Szkocja, gdzieniegdzie Wielka Brytania: Gypsy Toast - "cygańskie tosty"

Anglia: Eggy Bread - "chleb jajeczny"

Stany Zjednoczone: French toast - "tost francuski" a czasem - German toast - "tost niemiecki", Spanish toast - "tost hiszpański", nun's toast - "tost zakonnicy", egg toast - "tost jajkowy" ;), lub French fried pudding - "smażony pudding francuski".

I wreszcie:

Finlandia, Norwegia, Niemcy, Szwecja, Dania, Rosja: POOR KNIGHTS tudzież бедных рыцарей, znaczy się - "biedni rycerze" a po poznańsku - BIEDNE RYCERZE :)

W Wielkiej Brytanii są to nawet "Poor Knights of Windsor" - biedni rycerze Windsoru tudzież Windsorscy biedni rycerze.

Dzisiejsze śniadanie podziałało na mnie wyjątkowo edukacyjnie. Uśmiałam się po pachy i przy okazji odkryłam, że w Polsce używa się nie tylko nazwy "tost francuski", ale i tej bardziej popularnej w zachodniej europie.

Dla niezaznajomionych z tematem, przepis:

kilka kromek czerstwej bułki maczamy w mleku (kilka sekund z jednej i drugiej strony, żeby nie rozmiękła, jak ja rano), potem w jajku (jak kotlet) i wrzucamy na rozgrzany olej na patelnię. Smażymy na złoty kolor.
Jemy na ciepło z cukrem (ja tak lubię), można również z dżemem, miodem, syropem klonowym, cynamonem itp.


Nazwa "Poor knights (biedni rycerze)" wg niemieckich podań wzięła się z czasów średniowiecza, gdy rycerze, których nie było stać na kupienie sobie kawałka mięsa jedli kromki czerstwego chleba maczane w jajku i smażone.

17 komentarzy:

  1. O, a ja się nauczyłam je robić w szkole podstawowej na pracy technice. Od tamtego czasu ani słychu. Nie pamiętam jednak żeby nauczycielka je jakoś nazwała.
    A propos, ładny blog!

    OdpowiedzUsuń
  2. Et en francais: "pain perdu" [zupełnie jak po ang: "lost bread"]

    Pyszności, po jakiemu by nie było!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Maju - witaj. U mnie na technice to sałatka warzywna - jak pamiętam - była. Koszmar krojenia tych wszystkich ziemniaków, marchewek, jajek powraca do mnie i dziś, jak mam ja robić.
    Ale zajadać mogę aż do rozpuknięcia.
    Blog dziękuje za komplement :)

    Anullo - podobnie zajadać mogę powyższe pyszności i knedle ze śliwkami. Mniaaam, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Knedle ze śliwkami robiłam niedawno według przepisu Liski z White Plate i wyszły rewelacyjne - polecam:) A bułkę moczoną w jajku pokazała mi koleżanka z liceum, mówiąc, że włoska część jej rodziny zajada się nią na każde śniadanie, z szynką bądź serem. Mnie smakuje z sosem jogurtowym i kukurydzą:) ale ja do wszystkiego mogę dodawać kukurydzę:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo Lotnico, knedle - zaraz zajrzę do Liski (ja właśnie w tej chwili robię bułki drożdżowe wg jej bloga - po raz drugi w przeciągu trzech dni).

    Muszę wypróbować te rycerze inaczej, niż na słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I jak wyszły? Bo przepis smakowity:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyszły jak zwykle - pychotka. Nawet z rozmrożonymi truskawkami i bez ziemniaka (bo mi zabrakło). Ziemniak utrzymuje wilgoć w bułce i nie czerstwieją tak szybko - taka jest różnica. My nie doczekamy chyba jednak do czerstwienia. Właśnie zjadłam do porannej herbatki jedną, Mężowi zapakowałam dwie do pracy.
    Najważniejsze, ze one wcale nie są takie czasochłonne (w sensie robienia ich) bo najwięcej czasu zajmuje rośnięcie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja to znam i też jako francuskie tosty :) i na słodko i na słono. Mi się to właśnie z Francją kojarzy, bo jak oglądam kuchnię francuską i widzę ile oni masła używają to nie mam wątpliwości. A na słono to robimy z dwóch kromek ciemnego chleba i w środku ser z szynką, taka kanapeczka, jemy z ketchupem:)ale to jest dobre:) Idealne na czerstwy chleb, bułki i inne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aleksandro, ale kromki maczamy w mleku, jajku i dopiero te sery, szynki? Czy jakoś inaczej?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja znam wersję tylko z jajkiem do którego dodaje się przyprawy, sól i na to można ser dodać...ale dziękuję, za wersję zna słodko, na pewno wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzisz Lemurko - ja za to takiej wersji z przyprawami nie znam. Tez wypróbuję :) Smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :) ja w sprawie bucików... podeślesz może zdjęcie? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Krogulcu - to chyba objaw jesieni. Jem, myślę o jedzeniu, i czytam o jedzeniu i gotuję a potem powtarzam wszystko od początku :)

    OdpowiedzUsuń