czwartek, 3 czerwca 2010

Bukiet prawie letni

Ostatnia - i pierwsza zarazem - próba upieczenia ciasta drożdżowego z rabarbarem zakończyła się produktem całkiem niezłym w smaku, aczkolwiek przypalonym od spodu i trochę za twardym. Nie żeby był to kamień, ale bardziej jak bułka drożdżowa i dlatego niezbyt mnie to usatysfakcjonowało.

Bukiet
Uparłam się więc i zakupiłam ponownie garść rabarbaru i zabrałam się do dzieła. W tej chwili właśnie czekam, aż moje drożdżowe ciasto wyrośnie sobie w cieple, żebym mogła powtykać weń kawałki kwaśnych łodyg i posypać kruszonką. Kruszonka - ta część ciasta wyszła mi idealnie (czy ja w ogóle już pisałam, że niezdolność do pieczenia ciast mam zaszczepioną genetycznie?).
Jeśli tym razem drożdżowe mi nie wyjdzie poprzestanę na owocach pod kruszonką. Słodkie, przepyszne i nic nie musi rosnąć, a co gorsza - później opadać tworząc cukierniczą katastrofę.

Dobra, prosta kruszonka: 100g masła rozpuszczamy w rondelku a następnie mieszamy z 200g mąki zmieszanej ze 100g cukru. Ja dosypuję dużą łyżkę zmielonych migdałów (można i więcej:) ) - wtedy kruszonka jest bardziej chrupka. Zaglądaliście do tabeli kalorycznej? Nie? To nie zaglądajcie. Po prostu wcinajcie! Smacznego!!

14 komentarzy:

  1. Kuro:)))) to widzę, ze jak i u mnie, ja pieczeniowe beztalencie jestem ogromne... jedyne co mi wychodzi to sernik na zimno (z proszku) :) i też jest to genetyczna przypadłość:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też popełniłam ostatnio ciasto z rabarbarem! Ale Twój bukiet mnie zachwycił:)Prostota i elegancja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaś - to widzę, że grono "piekących inaczej" (ciasta) się powiększa :D Mi oprócz kruszonki wychodzi idealny zakalec z ciasta bananowego. Ale się nie poddaję - kiedyś będzie normalnym ciastem!

    Beatto - zamieść może swój przepis na blogu. To mi ułatwi sprawę: drożdżowiec - mimo wstawienia wyżej i lekkiego opuszczenia temperatury oraz wielu kombinacji z grzaniem od góry, spodu oraz dwóch stron na raz - przypiekł się... Jest smaczny, ale od spodu za ciemny, wrrrr.
    Bukiet z łodyg - one maja przepiękny kolor i ...nie mogłam ich schować do lodówki. Dlatego też na drugi dzień nie była to już prostota, tylko lekka "zwiędłota" :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kruszonkę lubię, i to nawet bardzo :) Nie powiem tego jednak o rabarbarze. Tego nawet szpaki nie ruszą ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Krogulcu - hehehe, cóż - mogę Ci w tej sytuacji zaproponować "czereśnie pod kruszonką". Myślę, że zarówno Ty, jak i szpaki bylibyście wniebowzięci :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja tu miotam się po necie w poszukiwaniu przepisu na kruszonkę, bo jutro goście, a ja mam wiśnie.... Kuro, z nieba mi ten przepis spadł!!! Żeby nie powiedzieć - z grzędy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anullo - telepatia i empatia. Jak widzisz dla Ciebie wszystko i to nawet jeszcze zanim o tym pomyślisz!
    Wiśnie - mniam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kuro Kochana,

    dziękuję, dziękuję :) A jak wyszło - wkrótce napiszę!

    OdpowiedzUsuń
  9. kuro, w życiu! Lubię Cię to i otruć nie chcę. Jeśli chodzi o przepisy to raczej taka "odtwórcza" jestem...:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Beatto - jeśli tylko zjadłaś i żyjesz to chyba dobrze rokuje? Jeśli dasz kiedyś jakiś nietrujacy - Twoim zdaniem - przepis, to będę usatysfakcjonowana. Ja też jestem odtwórcza, ale z czasem modyfikuje przepisy, co zwykle im na dobre wychodzi (i mi) hehe.

    Anullo - ja czekam na zdjęcia i opis tego, co wyszło (a może jeszcze nie próbowało wychodzić?).

    OdpowiedzUsuń
  11. Kuro kochana,

    od soboty zdążyłam je zrobić DWA razy! Wczoraj zniknęło w oka mgnieniu na spotkaniu u koleżanki, która zresztą okazała się fanką wiśni.

    Otóż wiśnie [rozmrożone uprzednio] ułożyłam w naczyniu żaroikeaowym, posypałam płatkami migdałów, oprószyłam cynamonem, posypałam kruszonką i frrrr... do pieca na jakieś 30/40 min. Mniam..... :))))

    I jak sama rozumiesz, fotki nie będzie na razie, bo wszystko zeżarte ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaa... już mi ślina pociekła. A ja idę robić zapiekankę z ryżem i jabłkami. A co!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ło matko, uwielbiam to, ale nikt w domu poza mną....

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja zawsze rabarbar jadłam tylko taki na surowo z cukrem, albo pod postacią kompotu... Jak uda mi się go gdzieś kupić, to może jednak spróbuję zrobić ciasto :) Dzięki za pomysł! ;)

    OdpowiedzUsuń