sobota, 27 marca 2010

Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma?

Dzisiaj na blogu ZUZAMOLL poczytałam o pięknych rysunkach Sam Toft. Polecam zajrzeć do Zuzy. Wpis ten zmotywował mnie do napisania tego posta.
Mimo, że jestem kurą domową - moim zajęciem nie jest jedynie pranie, sprzątanie i gotowanie (z resztą Mąż mój udziela się aktywnie w tym zakresie, mamy w końcu równouprawnienie). Staram się pracować - a co więcej: zarobić. No i tu zonk. Co dla osób takich jak ja ma do zaoferowania nasza Ojczyzna? Na wstępie - maraton po urzędach, żeby założyć firmę (jedno okienko - hehehe). Potem listę atrakcji i warunków, jakie należy spełnić aby móc sprzedawać dzieła własnych rąk a na koniec wspaniałomyślnie dorzuca zniżkę składek społecznych (tu akurat jestem wdzięczna, aczkolwiek zniżka powtórzy się przy podliczaniu mojej emerytury i wtedy nie będzie już tak przyjemnie). Składki zdrowotne - pełne, nawet nie drgną - chyba że właśnie poszły w górę.

Nie powiem, że nie jest przyjemnie zarabiać robiąc coś, co się lubi. Tylko, jak to zrobić, żeby właśnie na tym zarabiać? Tu powstaje mały dysonans przez coś czego nie jesteśmy (my, ludzie tworzący - w swoim mniemaniu - różne ciekawe rzeczy) w stanie przeskoczyć: popyt, a raczej jego brak. Spędziłam godziny na dyskutowaniu o tym, jak to jest, że coś się sprzedaje albo nie.
I dlaczego? Oto moje pytania:
  • Dlaczego ludzie (nie wszyscy - żeby nie było - tylko ci konkretni :) ) wolą chiński plastik zamiast biżuterii z kamieni i szkła?
  • Dlaczego kupują reprodukcje Słoneczników Van Gogha (wiszących w co którymś domu) , albo Klimta, który ostatnio jest jakoś niebywale modny zamiast pójść do galerii, albo na jakiś wernisaż i wybrać coś oryginalnego, co im się naprawdę podoba?
  • Dlaczego większość galerii jest pusta?
  • Czy dlatego, że większość "galerników" utknęła w jakimś PRowym średniowieczu?
  • Dlaczego w naszym kraju sztuka kojarzona jest z muzeum, a rękodzielnictwo z Cepelią i szydełkowanymi stringami ?
  • Dlaczego sądzi się, że prawdziwi artyści muszą być po ASP?
  • Dlaczego panuje przekonanie, że artyści to bufony i dlaczego akurat to jakoś dziwnie się sprawdza? ;)
Mam jeszcze milion pytań na ten temat i mnie czasem wręcz rozsadza, kiedy przychodzi do dyskusji na ten temat.

A potem patrzę, słucham opowiadań o tym, jak to jest poza granicami naszego kraju - oglądam filmik o Sam Toft i marzy mi się tak żyć.

15 komentarzy:

  1. Och, przyczyn jest wiele, sądzę. Poza gustem
    /brakiem gustu jest jeszcze kwestia zasobów/braku zasobów pieniędzy.

    Ja mam szczęście, bo rodzina R. po historii sztuki i etnografii zgromadziła wiele interesujących rzeczy.

    A ja sama? Przyznam się, żem sroka i uwielbiam kolczyki. Przyznaję się do zakupu badziewia z różnych H&M czy C&A, ale zaglądam też czasem na Pakamerę, gdzie jest wiele, wiele pięknych rzeczy. Stamtąd mam między innymi "łowickie" kolczyki czy Muminki :)))

    Więc trzeba też chcieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o ten chiński chłam, to myślę, że głównym motywem osób, które go kupują, jest cena. Wiele osób (np. "strojnisie" z niewielkimi zarobkami i bez bogatego męża) przedkłada ilość na jakość: wolą kupić 5 plastikowych, tanich wisiorów niż jeden rękodzielniczy.

    Galerie są puste, bo przeciętny Kowalski się wstydzi: znam osoby, które uważają, że skoro zarabiają 1500 zł, to po co mają oglądać obrazy, na które nigdy nie będzie ich stać? A nikt nie nauczył ich czerpania wrażeń ze sztuki.

    A ci, co mówią, że "prawdziwy artysta to tylko ten po ASP", to właśnie bufoniaści absolwenci ASP, którzy boją się konkurencji osób, które bez 5 lat studiów, niejako intuicyjnie, potrafią tworzyć na wysokim poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anullo - spodobałyby Ci się pewnie kolczyki mojej przyjaciółki - http://www.shapeofart.blogspot.com/
    Do mnie też zajrzyj - sama sobie marży nie narzucam, jak szaleniec: www.artefaktoria.pl :)

    Didżejko - z tymi galeriami się zgadzam. Ludzie się wstydzą - ja sama wchodząc do niektórych czuje się jak intruz. Ale to wina samych galerii - pustych, przytłaczających i piejących na wystawach cenami z kosmosu. Okazuje się jednak, że można w wielu miejscach znaleźć całkiem niedrogo piękne obrazy i inne dzieła. Tylko coś marketing kuleje, albo nikomu na tym nie zależy...

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko boska, Kuro kochana, na mą zgubę podałaś mi te linki! Cudności!!!!!! Motywy z dynią... I te kolczyki z różyczkami....

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no - nie ma co: dynie są sztandarowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się bez bicia - zabiłaś mi ćwieka... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie wpis smutny i gorzki.
    Dlaczego kury domowe, to tylko kury domowe?
    Przez chwilę podniósł mnie na duchy wczorajszy artykuł w WO o Joannie Puzynie-Krupskiej. Więc można też tak. Ale podniesienie na duchu szybko minęło. mam wrażenie, że nasza Ojczyzna nie ma ŻADNEGO pomysłu na Matki, prócz generowania pogardy dla ich bezpłatnej pracy, dla nazywania ich pracy bezrobociem, dla sekowania podczas rozmów kwalifikacyjnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anullo - zabijać nic nie chciałam! :) Nawet ćwieka :P

    Kuro - mam nadzieję, że aż tak gorzki to nie jest, żeby Ci popsuć niedzielę. Te przemyślenia wynikają z frustracji - dla mnie jest to bardziej dynamiczne uczucie od rozgoryczenia. Dodatkowo frustracja wynikająca - jak wiadomo - z połączenia chęci i niemożności zawiera w sobie ten właśnie pozytywny pierwiastek CHĘCI. Jeszcze we mnie chęć nie umarła :) Ale, ale - co Ty myślisz o tworzeniu dla chleba? Da się, nie da się?

    Napiszę optymistycznie - ja się nie poddam tak łatwo. Nie dałam się korpowalcowi - spróbuję dać sobie radę i z tym większym walcem. Oczywiście - nie mam zamiaru z szablą na czołgi, ale w jakiś bardziej sprytny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  9. W pewnym sensie Kura ma rację: wciąż w Polsce istnieje zjawisko "szklanego sufitu", brak całego systemu opieki nad dzieckiem, gdy kobieta chce wrócić do pracy... Brak systemu rozliczeń i ulg dla rodzin z dziećmi, zwłaszcza tymi wielodzietnych.

    Ale nic to, jesteśmy mądre i kreatywne, moje drogie i "nie takie wały przed nami stawały", jak mawia moja koleżanka. Przede mną też powrót do pracy, a nawet nie powrót, tylko START w nowym zawodzie, w dodatku w "podeszłym" wieku... Nie będzie lekko, ale myślę, że dam radę....

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesli chodzi o robienie tego, co się lubi za pieniądze... to ja bym chciała pisać za pieniądze... ale podobno w naszym kraju się to nie opłaca... nie wiem, zamierzam próbować :)
    A chińszczyzna... moze też być związana z gustem lub raczej jego brakiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi - coraz więcej zbiera się chętnych do pisania :) To dobrze - teraz należy małymi kroczkami zbliżać się do celu.

    Co do chińszczyzny - w zasadzie nie znasz dnia ani godziny i pewnie większość tego, co nas otacza jest made in China. Nawet nie wiemy ile... A metka markowa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego ludzie wolą plastik... Bo może im się znudzić. Mogą miec tego dużo, duzo biżuterii - poczucie bogactwa? Tak mnie się na zasadzie skojarzeń wydaję. Lubię biżuterię robioną ręcznie przez utalentowane dziewczyny, mają wtedy duszę, więc nie wiem do której grupy należę. Obrazy - wolę zdjęcia najlepiej z bliskimi mi osobami. Albo plakaty? Lubię patrzeć na obrazy, ale nie się nimi otaczać. Galerii u nas i wernisaży nie ma niestety. A co do bufonów - to moim zdaniem? Za trudno być dziś artystą, bycie bufonem pomaga. Urzędy pracy poprostu potrzebują rewolucji, są blokowane przez swoją właśną biurokrację.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Patrycjo Antonino. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo te dwa imiona, którymi się przedstawiasz są mi bliskie. Bliskie z kompletnie dwóch różnych powodów.
    Co do biżuterii - można mieć czasem coś niedrogo i fajnie. Nawet coś chińskiego i fajnie (byle nie było trujące :) ). Są ludzie, którzy potrafią zrobić coś z niczego, co ma wygląd oryginalny i ja wcale tego nie krytykuję. Chodzi mi tylko o to, że ludzie kojarzą - ręczna robota = drogie = nie stać mnie. Nieprawda. Nie musi być drogie. A poczucie posiadania jednego jedynego egzemplarza na świecie - bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo sztuka choc piekna wymaga poswiecen i duzej cierpliwosci, pokory i co tu duzo mowic sprytu :)) Wiesz teraz jak bylam w tej Alzacji, to kolezanka A. zaprosila mnie do siebie do domu, i co ja tam widze?? A no szklo uzytkowe pewnego pana, z ktorym tez mialam do czynienia swego czasu kiedy pracowalam .. no wiesz u kogo i gdzie :)) i ona do mnie mowi, sluchaj jak masz z nim kontakt to kontaktuj sie z nim i bedziemy tym handlowac hehehe Zatem moja droga, poczekaj jeszcze troche, jak sie rozejrze troche w terenie i zaklimatyzuje odrobine, to bedziemy kombinowac i moze sie uda znalezc rynek zbytu dla Twoich poczynan artystycznych, tutaj :))

    Nic nie obiecuje, zeby nie bylo, ale sama jestem coraz bardziej chetna do takich biznesow... ech az musze sie zapoznac dokladnie z ta mysla hehehe

    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Maju Ty moja! Ja od zawsze powtarzam, że nadajesz się do przebywania wśród rzeczy ładnych i oko cieszących. Przeprowadzaj się tam, gdzie zamierzasz - moja druga friend już doniosła że niedaleko galeryjek bez liku. Chyba oszaleję, jak mi tam kto na przeszpiegi nie podskoczy!

    OdpowiedzUsuń