niedziela, 13 listopada 2011

Szybko, krótko i ze zdjęciem nie na temat.

Po wizycie we Wrocławiu Mąż Małżonek zachorzał. Na szczęście dotrwał do końca maratonu po "potencjalnym-przyszłym-lokum" i w chwili jako - takiego przebłysku przytomności zdołał zgodzić się ze mną w kwestii wyboru odpowiedniego mieszkania. Zaczęliśmy załatwiać formalności najmu, samochód przeprowadzkowy już zamówiony. W taki oto sposób witamy powoli nowe. Choć łezka w oku się kręci, bo 4 lata w jednym miejscu robią swoje. Chyba będę musiała zmienić opis kury - ten z prawej :(

A zdjęć z Wrocławia tym razem nie ma, bo zapomniałam włożyć do aparatu akumulator (który ładowałam specjalnie na wyjazd). Wrzucam zatem zdjęcie ze spaceru pierwszolistopadowego. Bo do lasu sobie wtedy poszłam z koleżanką. I było pięknie.

Las drzew zamiast gąszczu mieszkań