środa, 4 maja 2011

O tym, czy "chudy" to komplement i dlaczego nie.

Macie czasem myśli, że po zjedzeniu jednego pączka więcej będziecie wyglądać tak, jak on? Będę z wami szczera - ja nigdy tak nie myślałam. Do momentu, kiedy w pasie nie pojawiło się dziwne wzdęcie i już nie zniknęło. Okazało się, że jestem zdolna do tycia. Niestety - zdolna, ale tylko w wyselekcjonowanych obszarach i nie są to te, które w jakiś sposób zaspokajają moje poczucie estetyki.

Chudy i drobnokościsty. A to jest jakaś różnica?
Jestem drobnokoścista. Widać to od razu. Jeśli nawet miałabym problemy ze wzrokiem to inni mi to potwierdzą - niepytani nawet - "łooo ale ty chuda jesteś" (co ma być komplementem w moim kierunku, podczas, gdy  w drugą stronę: - "łooo, ale ty jesteś gruba" dziwnym trafem komplementem już nie jest).
  
Gdyby ktoś chciał sprawdzić jakiej jest budowy to łatwo zrobić test łapiąc za własny nadgarstek: jeśli palce - kciuk i środkowy - stykają się oznacza, że jesteśmy normalnej budowy ciała, jeśli  nachodzą na siebie - drobnokościstej, a gdy nie stykają się - masywnej. Oczywiście to sposób domowy, ale wydaje się w miarę sensowny. 

Wracając do komplementów - moja chudość zawsze była dla mnie problemem, tak jak dla innych nadmierna tusza. Podczas, gdy koleżanki stękały coś o grubych nogach i zakładały spódniczki ja wsadzałam tyłek w gacie, żeby zakryć moje pajęcze odnóża. Gdy one w kozaczku mogły spokojnie lansować się po śniegu ja mogłam jedynie udawać Kota w Butach. Sukienki? Glizda. Bluzki z dekoltem? A co w tym dekolcie? Wystające obojczyki?

Nie - nie głodziłam się nigdy. Myślę, że tu jest pies pogrzebany - chyba większość ludzi myśli, że mój wygląd jest efektem jakiegoś przemyślnego działania a rezultat w postaci "chudości" uświęconym celem, który nabożnie pielęgnuję poprzez jakieś drakońskie diety. Jem normalnie. Niestety - mój sposób jedzenia "normalnie" daje współbiesiadnikom jeszcze większe pole do pełnego dobrych intencji komplementowania mojego wyglądu...
To jadłam wczoraj - dieta, hiehie...
Co to znaczy "jeść normalnie"?
Jedzenie normalnie zwykle kojarzy się nam z planem: "śniadanie, obiad, kolacja", przy czym obiad dwudaniowy i do syta. Ja tak nie jem, bo... padłabym z głodu już przed południem. Jem kiedy jestem głodna i wygląda to mniej - więcej tak:
  • po wstaniu z łóżka (6-7)
  • trzy-cztery godziny później (9-10)
  • ok. trzy godziny później (13)
  • trzy-cztery godziny później (tu pojawia się obiad 16-17)
  • ok. trzy godziny później (20)
  • dwie-trzy godziny później (22-23 - opcja weekendowa)
Każdy z powyższych posiłków jest niewielki, aczkolwiek zaspokajający głód. Obiad jest "obszerniejszy", że się tak wyrażę, ale - i tak w porównaniu z dwudaniowcami - skromny. Do tego, jakby było mało, jem WOLNO. Nauczył mnie tego mój organizm - łapczywość zawsze jest ukarana - sensacje żołądkowe mam jak w banku. A wiadomo, że jak się je wolno to i mniej się zjada. Wiecie, że sygnał o tym, że nasz żołądek ma już dosyć idzie do mózgu około 20 minut? Jest sens wolnego jedzenia? ;)

...a tym popijałam
Takież to moje - jak wyżej - osobiste odżywianie powoduje, że przy stole nasłucham się zawsze komentarzy: "ooo, Ty to sobie możesz pozwolić", "dlaczego jesz tak mało - jesteś na diecie?" (aż ciśnie się na usta pytanie: czy czwarty posiłek tego dnia to "mało"), "ooo - no tak, kto jak zwykle nam został przy stole, ostatni..?". Swoją drogą bardzo niemiło się czuję, kiedy kończę sama posiłek a w międzyczasie wszystko znika ze stołu, podobnie jak część osób zza niego. Kompletne fopa i wbrew dobrym zwyczajom - zostawiać mnie samą z talerzem.

Podsumowując:
- jestem drobna
- jem mało, ale często
- jem wolno
- nie odchudzam się
- a jak za mało się ruszam to mi przyrasta nie tam, gdzie chcę
- mam problemy z butami (za szerokie)
- mam problemy z noszeniem spódnic
- nie mówiąc o biustonoszu... :/
- "chudy" to nie jest komplement
- hamburgery i czekolada działają na mnie w ten sam sposób, co na resztę ludzi - idzie w oponki.
- ale nogi i ręce dalej cienkie..:(

A z Wami - jak to jest? Macie problemy, kiedy ktoś o Was mówi "chuda"? Albo "gruba"? Albo w jakiś pocieszny sposób, który wcale nie jest pocieszny? I czy zostawiają Was przy stole, czy może zadają pytania w stylu "chcesz dokładeczki" taksując wzrokiem Waszą talię..? A może w ogóle macie to wszystko w nosie?

16 komentarzy:

  1. Ze mną jest tak, że czasem nie rozumiem działania skomplikowanej machiny mego organizmu. Tak serio to za mało mu chyba czasu poświęcam, bo nie wiem skąd te oponki ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie cierpię jak ktoś komentuje sposób jedzenia innych ludzi, to jest jedna z bardziej intymnych części naszego życia, a ludzie dają sobie prawo do komentowania niego. I tak albo jesteś zmuszana do jedzenia większej ilości albo do jakiejś konkretnej potrawy albo wszyscy komentują czego nie powinnaś jeść. Więc często słyszę o tym, że nie powinnam jeść chipsów albo że jem za mało mięsa i mam ubogą dietę. Byłam chuderlaczkiem przez całe dzieciństwo i wszystkich interesowało co jem i dlaczego tak mało, potem w okresie dojrzewania mi przeszło i wszystko zaczęło mi smakować i też się dziwili. Teraz każdy ma swoją opinię czym mam się odżywiać więc jem to na co mam ochotę i jakoś specjalnie się nie kryję. I też mam to samo, odchodzę od stołu ostatnia, ludzie jakoś tak dość szybko jedzą, ja wolniej i to też jest komentowane. Ja mam problem tylko z tym, że nie powinnam jeść tych wszystkich rzeczy, które lubię bo już nie ten metabolizm, ale nie odmawiam sobie, w końcu słoniem jeszcze nie jestem:) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. no cale zycie gruba hahahha.masywnej budowy.znaczy sie czasem schudlam.ale jak bylam mloda znacczy sie jakies 30 kilo temu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Komplementem pewnie będzie wyraz "szczupły" :-)
    Jeść mogę (i czynię to z rozkoszą) dużo. Pozwala mi na to szybka przemiana materii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie to ja jestem teraz mniej więcej akurat.. poza oczywiście niewyćwiczonym mięsniem brzusznym.. Ten mam w nadmiarze.
    Ale kiedyś miałam wieksze problemy, by być szczupła. Nie, nigdy nie byłam gruba, tylko pyzowata raczej.. I mi zaraz idzie w cyc i biodra jakby co..

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisałam wspaniałe pięć odpowiedzi i wszystkie mi zeżarło. Pewnie przez ten temat o jedzeniu!!! no to apiać od nowa:

    Auroro - na każdą sprawę można (a czasem trzeba) spojrzeć z dwóch stron. Twoje oponki mogą być przecież wałeczkami miłości.

    Olu - tęsknię za Twoim towarzystwem, w szczególności za tymi naszymi posiłkami :) U mnie też zawsze gadanie o jedzeniu - szczególnie u babci. Ale to chyba takie "babciowe". Komentarze współbiesiadników przy stole jednak doprowadzają czasem do białej gorączki ;)

    Majowababciu - jesteś znaczy się na biegunie grubokościstym. Od razu widzę Cię w bucie do kolana, ciasno sznurowanym. Dlaczego? Bo zawsze podobało mi się, że dziewczyny z solidną nogą mogły takie buty założyć i pięknie to wyglądało! I można w tych butach maszerować w deszcz i wiatr... podczas gdy ja plus parasol to co najmniej zawody paralotniarskie :) A kaloszki zostają na ziemi.

    Krogulcu - to ja już wszystko kumam. Twój metabolizm jest odbiciem Twojej aktywności. Dlatego nie nadążam z czytaniem Plamki Mazurka(nawet jak teoretycznie wyhamowujesz) :)
    Też lubię jeść. W dodatku jestem piwoszką. Wybredną :DD

    Pani M. - mięsień brzuszny można jakoś okiełznać. Mój właśnie jest w tej samej fazie - niewyćwiczonej. Chyba się wezmę za niego. Pyzowatość w moim przypadku objawia się tylko w środkowych obwodach. W cyc nie idzie nic. Nad czym szczerze ubolewam... :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Podczytuje od czasu do czasu, wiec czas sie odezwac:) Moim zdaniem ani chuda, ani gruba nie jest komplementem. Chyba ladniej powiedziec szczupla, lub puszysta:))) Jak ladnie o sobie mowie, jestem puszysta:)))
    W sumie nigdy nie bylam chuderlakiem, owszem bywalam szczupla, ale z wiekiem cos sie porobilo do gory nogami i jest mnie co raz wiecej. Przez dluzszy czas nie moglam sie z tym pogodzic, az doszlam do wniosku, ze to przeciez nie ja bede niosla moja trumne. I teraz jest mi juz dobrze:))

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem totalnie drobnokoścista (palce mi nachodzą na siebie mega) ;) jednak.... ostatnio przytyłam- zmieniła mi się przemiana materii, za dużo trybu siedzącego i ...totalnie nieregularne jedzenie! Przytyłam, ale jakoś nie wygląda to mega źle (ważę 55 kilo) tylko jak pojechałam do domu na święta to wywołało to wiele komentarzy...
    wiec dziwnie z tą wagą jest, najpierw CI wszyscy mówią ale ty jesteś chyba, przytyj troszkę" a jak się zastosujesz to wszyscy w lekkim szoku- przytyłam trochę, a czułam się przez to jak wieloryb...

    OdpowiedzUsuń
  9. Stardust - miło Cię widzieć w formie pisanej :) "Puszysty" - to zawsze kojarzyło mi się z ciepłem i... uśmiechem. Co więcej - kojarzy się pięknie z lekkością. Czytam Twój komentarz, patrzę na pozostałe wypowiedzi i zauważam, że wszystkie są takie ciepłe, osobiste. Takie ludzkie - pokazują, że dzieją się z nami podobne rzeczy. I nie histeryzujemy nad tym nic a nic :)

    Kaś - komentarze po przerwie w kontaktach są nieodłączną częścią przywitania :))). Choćby nic się nie zmieniło :) Możemy sobie podać rękę.
    Ciekawe, czy u Ciebie i innych też krążyły takie powiedzenia babć, czy innych cioć "dajcie mi ją na tydzień to odkarmię" ? :D U mnie tak jest do tej pory.

    Cieszę się, że Wasze zawirowania wagowe nie przyprawiają Was o ból głowy - uważam, że normalne jest tycie, chudnięcie (oczywiście w granicach nie grożących utracie zdrowia), oponki - ups - "wałeczki miłości".

    W związku z czym polecam dziś lody od Gry...a a jak ktoś za granicą to może sobie wybrać inne - koniecznie najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Kuro:)))
    Najpierw byłam niejadkiem, potem grubaskiem. Potem znów zrzuciłam to i owo. A teraz staram się być sobą. Jem to, co lubię i w ilościach takich, jak lubię. Czasami się odchudzam ale głownie dlatego,że mam jakąś fajną kieckę i szkoda mi ,że nie wciskam się w nią.Ale szczerze tego nie znoszę, jak i ćwiczeń fizycznych.
    Staram się nie przejmować tym, co mówią inni, wszystkim nie dogodzisz, zawsze będą gadać, komentować.
    Ty się lepiej zastanów kiedy nawiedzisz stolycę i daj znać to coś dobrego razem zjemy. Buźka:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Żubr (puszczańskie to-to) i Dębowe (też skojarzenie z Puszczą) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja jestem gruba!!!! buuuuu i nie moge sie wziac za siebie!!! I szlag mnie trafia, ze sie tak zapuscilam francowato... A Ty to fajna laska jestes Kura jak sie patrzy :))) A co do nadgarstka... ja od dziecka z tych klocow bylam, bo przerwa miedzy kciukiem a palcem wskazujacym wynosila okolo 2 cm!!! Prawie jak miedzy zebami hahahaha Caluje Cie Kuraku :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Bella/o/u! Najważniejsze, że robisz to co chcesz, jesz jak chcesz i co lubisz. Jest potrzeba wciśnięcia się w kieckę to działasz :)
    Co do ćwiczeń fizycznych - ja ćwiczeń samych w sobie też nie lubię. Kojarzą mi się z Wf-em w szkole i wojskowym drylem. Na szczęście jest wiele takich aktywności, które niezauważalnie wpływają na naszą kondycję. Poddałaś mi temat na wpis! :))
    Tak - wybieram się i wybieram, muszę chwilę odczekać, bo budżet nadszarpnęłam na kwiecie na balkon (o tym zaraz wpis), ale przeprowadzę negocjacje i huzia do Warszawy!

    Krogulcu - nazwy piękne i takie "naturalne". Gorzej z samym piwem ;) Od czterech lat, razem z Mężem raczymy się już tylko piwami regionalnymi. Chociaż i tutaj sięgają macki komercjalizacji i trzeba uważać. W zasadzie Mąż się odgrażał, że zacznie robić swoje... Czekam zatem.

    Maju - a ja Cię znam i wiem, że jak się zaweźmiesz to zaraz to pozmieniasz. Z resztą sorry - ale w "zapuszczenie" w Twoim przypadku nie wierzę. U mnie gorzej, bo na zdjęciach wyglądam na swój wiek. A każda z nas wie, że to niedobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Osz, temat rzeka, w moim przypadku również. Po dzieciach jest mnie dużo. Jak ujął to kiedyś R.: "prawie dwa razy więcej", ale mam nadzieję, że pomylił się w obliczeniach....

    Ci, którzy mnie poznali "PO" traktują mój wygląd bez problemu, zwłaszcza że na codzień PRZEWAŻNIE nie robię z tego wielkiego "halo". Ci, którzy znali mnie wcześniej, są przeważnie zszokowani za pierwszym "widzeniem" [tak myślę].

    "Mistrzami" są zaś moi rodzice. Ostatnio - przy śniadaniu wielkanocnym - mama wyjęła jakiegoś brukowca, mówiąc "Wiesz, jesteś tu gdzieś na zdjęciu". Był to oględnie mówiąc, ranking "Przystojni mężczyźni i ich żony-pasztety", a "ja" to niby żona Pierce Bronsnana!!!

    O matko, czy właśnie opisałam siebie jako poćfornego potwora???????

    OdpowiedzUsuń
  15. Anuuullaaaaaa - no nieeeee. Dziewczyno, ja poznałam Cię "po", jesteś cudowna, urocza, i ja sobie nie umiem wyobrazić Ciebie inaczej. Co prawda wtedyśmy się widziały w biegu i w jakieś zimne okolice roku (wiesz - warstwy, warstwy, to zaburza -jakby - proporcje), ale w ogóle jakie pasztety??? O co chodzi? Ja tam powiem krótko - zajebista jesteś. A reszta to ja nie mogę tak publicznie - powiem, gdy przyjadę (jak uzbieram pieniądza na wyprawę).

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuro Kochana,

    czy ja ci już mówiłam, że Cię kocham???? ;)
    Od razu mówię, że te same słowa często powtarzam Belli, ale myślę, że ona nie będzie zazdrosna, bo wie doskonale, o jaki rodzaj "miłości" chodzi :)))

    OdpowiedzUsuń