poniedziałek, 27 grudnia 2010

Jak się ma coś zepsuć...

...to w okresie, kiedy mamy najwięcej wydatków. W ten właśnie sposób żegnamy wraz z 2010 rokiem termę gazową, która postanowiła wyzionąć ducha. Zestarzała się w sposób naturalny, bo po wielu latach użytkowania zaczęła się po prostu sypać. Czekam już trzecią godzinę na instalatora, któremu samochód rano nie odpalił i liczę że dzisiaj dotrze. Na zewnątrz mróz (wiem, bo byłam po bułki), ptaszory się gdzieś zakamuflowały, ale co się dziwić: na antenie sąsiedniego bloku co chwila przysiada krogulec i liczy na jakieś śniadanie w moim karmniku.

Tak śniadał w zeszłym roku:



Poświąteczne buziaki.
Ko.

wtorek, 21 grudnia 2010

Chaos - moje drugie "ja"

Nawet udało mi się zacząć falstartem z tym chaosem :> i opublikowałam sam tytuł. Idealnie oddaje to obecną chwilę i mnie w niej.

W weekend byłam w swoim żywiole - smażyłam naleśniki miedzy rowerami, a sypialnia zamieniła się w oranżerię. Mój Tarzan szorował wykładzinę, ja - Dżejn - pomagałam dzielnie. Dzień wcześniej składaliśmy lampę i kontenerek z IKEA a później wieszałam 5m i 20 cm woalu, który został wydarty jako ostatnia ostatniość w Castoramie. Uparłam się na ten śliwkowy fiolet i postanowiłam, że zrobię z tego ochłapu dwie firanko-zasłonki. I udało się. Potem wykładzina schła, a ja podziwiałam ile mam kwiatów skumulowanych na 2m kwadratowych i planowałam pozostawienie rowerów w kuchni.

Mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia i jestem w permanentnym niedoczasie. Święta wykańczają - dosłownie. Dlatego muszę się wmieszać w ten chaos - wtedy nic mi nie grozi.

P.S. - zaglądajcie w konkursa, bo niespodzianka czeka. TĘDY DO PRACOWNI Z KONKURSEM.

A teraz zmykam - mam zmasowany atak ptactwa na karmnik i muszę sobie popatrzeć.

czwartek, 16 grudnia 2010

Kto chce wygrać

...tego zapraszam.
Zrobiłam mały konkurs na blogu pracowni. Chętnych do zabawy zapraszam serdecznie. Szczególnie, że jest to swego rodzaju badanie opinii publicznej. Znaczy się pytam Was o zdanie. O jakie - tego właśnie możecie dowiedzieć się we wpisie tamże. Będzie mi bardzo miło, bo bardzo lubię czytać Wasze opinie.
pędzlem i pazuremKurze skrobanie pazurem

W ogóle Was wszystkich do Artefakrtorii zapraszam, jeśliście jeszcze tam nie byli. Jako drób lubię sobie pazurkiem tu i ówdzie naskrobać coś, a nawet i zmalować. Jeśli wskoczycie tam od czasu do czasu - będę dumna. Będę się puszyć nawet. A kura, której czasem przyjdzie poudawać pawia to kura bardzo szczęśliwa :)
Jeśli macie konto na Facebooku to też możecie sobie do mnie do pracowni zaklikać. A w zasadzie zalubić, jeśli się Wam spodoba.

Pozdrawiam słonecznie i gdacząco.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Smętnie

Czasem jest tak, że człowiekowi smętnie. No i jest smętnie. Mimo, że w domu ciepło, ja po fryzjerze, storczyk kwitnie, w karmniku szaleństwo, a w perspektywie mam fajne spotkania.
Troszkę terma nawala, ale to nic. Mam wrażenie, że nawalam bardziej niż terma. Chcę świąt i ich nie chcę jednocześnie. Aktualnie bardziej wiem, czego nie chcę. Co i tak jest sukcesem, bo dzisiaj ogólnie nic nie wiem. Nawet gadanie do samej siebie mi dzisiaj nie idzie. Brak słońca - tak to sobie na razie będę tłumaczyć. Brak słońca.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Zwykłe domowe sprawy... i jedzenie

Biegam z domu do sklepu, ze sklepu do domu, znowu do sklepu i do domu. Lodówka zionęła białą pustką. Prawie jak niedawno osiedle. Dzisiaj śnieg rozmiękł, więc jest mniej biało, ale nogi jeździły mi po "chodniku" we wszystkich kierunkach. Szczególnie pod obciążeniem siatek z zakupami.
Kapusta na bigos, przepyszne mandarynki, marmolada do przełożenia placka (jak wyjdzie i będzie smaczny to dam znać) - wszystko przytachałam. Tylko o cebuli zapomniałam.
Lodówka dalej jakaś pusta, ale to z powodu ZMIANY. Mianowicie musiałam przejść na dietę lekkostrawną, ponadto odstawiłam (a przynajmniej ograniczyłam) cukier i produkty wysokoprzetworzone. I nagle okazało się, że półki w lodówce pustoszeją, a pojemniki na warzywa i owoce pękają w szwach. Znalazłam przepisy na dania z kasz i wypróbowuję. Rozpaczam nad moim robotem kuchennym, bo zepsuła mu się miksująca końcówka do blendowania i nie mogę robić takich past, jak chcę (ale i tak walczę innymi sposobami). Eksperymentuję z różnymi bobowatymi :) - ciecierzyca, soczewica... i jestem pozytywnie zaskoczona. Wróciłam do pieczenia chleba. Zaskoczona jestem również tym, że jem więcej owoców. Jestem alergikiem pokarmowym i owoców unikałam jak ognia, a teraz - daję radę. I ciągle mam na nie ochotę.
Będzie ciężko z tym plackiem z marmoladą, bo cukru tam będzie sporo, ale i tak sypnę mniej, niż w przepisie, bo nie potrzebuję słodzić już aż tyle.

cieciorka po namoczeniu, przed gotowaniem

Ostatnio, gotowana ciecierzyca polana masełkiem i posypana odrobiną soli to moja przekąska - bardzo mi to smakuje. Spróbujcie - ciecierzycę trzeba na noc namoczyć a na drugi dzień gotować w świeżej wodzie do miękkości. Po ugotowaniu wrzucić na to masełko, żeby się rozpuściło, albo polać roztopionym i lekko posolić. Wsuwa się jak bób, ale w smaku różnica jednak jest.

Koniec końców czuję się o wiele lepiej. Brak ciężkości w brzuchu, brak dziwnych boleści i sensacji. Rzadziej też boli mnie głowa! A wystarczyło zmienić tak niewiele :)