środa, 24 lutego 2010

Rożki srożki, pieniądze i friends

Dylematy egzystencjalne.

Mam dzisiaj okropnie zły nastrój. Nastrój ten wynika z zachowań osób mniej lub bardziej mi znajomych. Po pierwsze (napiszę tu bez ogródek, bo to nic z obgadywania nie będzie) nie mogę dogadać się z kobitą z pewnej galerii. Sprzedała kilka moich precjozów, po czym przelała mi kwotę z sufitu wziętą i do tej pory nie jestem w stanie z niej wydusić za co to i dlaczego tyle. Dzisiaj odbędę z nią decydującą rozmowę telefoniczną.

Po drugie - jestem w kropce. I nie wiem, co zrobić...
Historia prosta: jest znajoma, którą odwiedzam od czasu do czasu (po wypadku nie mam czym jeździć, więc nie zdarza się to często). Znajoma do mnie raczej nie zagląda - mimo, że ma czym swobodnie dojechać. Nie dysponuje ona natomiast czasem ponieważ oprócz pracy poświęca się pasjom. Ostatnio coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie mam ochoty wpadać do niej między tańcami, wernisażami a pracą. Nie mam nawet ochoty wpadać na wernisaże - zawsze jestem zapraszana, ale źle się czuję i mam wrażenie, że jestem tam zbędna jako osoba (może przydatna, jako element tłumu - nie wiem). Uściślę, że zajmujemy się podobnymi rzeczami - z tym, że ja marginalnie i raczkująco. Nie wymagam od nikogo, żeby poświęcił mi swój czas, jeśli go nie ma. Ale zastanawiam się, czy przypadkiem nie znalazłam się na końcu długiej listy - daleko w tyle za wszystkimi pasjami i "użytecznymi" ludźmi? Nad czym się zastanawiam - zapytać by można? Ja po prostu nie mam tu znajomych - wszyscy wyjechali w świat. Moje przyjaciółki siedzące w różnych miejscach globu też są w jakiś sposób same. A w tym wieku nawiązywanie przyjaźni nie jest już takie proste, jak kiedyś. Chyba po prostu dam sobie z tą znajomością spokój i zajmę się sobą. Taką będę sobie samotnicą z karmnikiem na balkonie.

A rożki w zasadzie nie srożki - dobre wyszły, takie z jabłkami - wyjęłam je przed chwilą z piecyka. I zajadam. Tak na polepszenie nastroju.

10 komentarzy:

  1. Ooo... to już drugi post o złym nastroju. Moja teoria: Halny wieje :) to podobno ma wpływ. Ja też nie mam nastroju...
    Jeśli chodzi o znajomą to uważam, że do tego tanga trzeba dwojga (jak do każdego :P), więc jeśli tylko Ty masz się starać, to olej :) tzn ja bym tak zrobiła...

    Trzymaj się dzielnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Właśnie przeczytałam inny post napisany w takim tonie i doszłam do wniosku, że coś wisi w powietrzu...

    Pojem rożków, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rożki super sprawa na dól- a znajomą się nie przejmuj. Nic na siłę. Wierz mi ciekawi ludzie przyciągają ciekawych ludzi- na pewno ktoś interesujący się do Ciebie "przyciągnie", wbrew twoim przekonaniom można zaprzyjaźnić się nawet po 40stce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnie potwierdzam. Po czterdziestce też można. 40+ mam, to wiem. Bo bym nie gadała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, ja też jestem zdania, że w pewnym wieku nawiązywanie przyjaźni jest dość żmudne i właściwie raczej się nie udaje. I jeszcze żeby kogoś nazwać przyjacielem, mieć pewność, że nim jest, to trochę czasu musi upłynąć. Mnie dawno nikt nie zapytał "co u ciebie", to ja wciąż zadaję to pytanie. Pozostawanie na samym końcu listy jest dość destrukcyjne dla przyjaźni, o ile można jeszcze nazwać taką relację "przyjaźnią".

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to mam z kolei wrażenie, że moi przyjaciele są mało zorganizowani:P Tak wymieniając listę rzeczy do zrobienia to ja mam najdłuższą (np dwie prace) a to ja się zwykle pierwsza odzywam i pierwsza proponuje spotkanie. Ja nie wiem czym Ci ludzie się zajmują:P Jak się człowiek czuje samotny to dotkliwiej odczuwa brak czasu u innych. Słyszałam, że na samotność dobra jest medytacja:) ale pewnie rożki lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lemurko, podejrzewam, że masz rację - już wpisy powyższe świadczą, że jakoś to przyciąganie działa. Zaglądam w Wasze blogi i są pełne ciekawego życia ciekawych kobiet.

    Beatto - czytając o Twoim wprowadzaniu się z trzema, jedynie, walizkami i siatką jabłek stwierdziłam, ze to dla mnie jak na wczorajszy dzień zbyt duże przeżycie.

    Malinconia - Twój Komendant to dopiero ciekawa sprawa. Ja nie mam takiego. Aczkolwiek niektóre cechy posiada moja babcia (za cienko się ubierasz, nerki na wierzchu, nie dźwigaj bo się spocisz, idź do państwowej pracy). A poza tym to, co u Ciebie? :)

    Jestem co prawda jeszcze 40- ale wiem, że większość moich przyjaźni narodziła się dawno temu i zawiązywanie nowych jest jakieś inne. Może trudniejsze? Nie wiem. Może warto spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aleksandrocholiku - potwierdzam - jak człowiek ma dużo na głowie to na wszystko czas znajdzie. Tak myślę, że to z rozpędu :)
    Rożki zjedzone.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie też coś zawisa w tym pomietrzu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cytując kultowy Kult: "się czuje w powietrzu masakrę z dodatkiem pieprzu".

    OdpowiedzUsuń