W piątek kotłowało się nam nad głowami, że hej! Grzmiało, chmurzyło się, lało... a potem wyszło słońce. Gdyby nie ta temperatura przysięgłabym, że wiosnę czuć w powietrzu.
Za oknem ukazała się piękna, podwójna tęcza i od razu wiedziałam: dobry znak! I tak się spełnia już od piątku. Bo czasem jest kiepsko - pojawiają się chmury tu i tam również i na naszym osobistym niebie. W końcu czasem walnie piorunem, napięcia mają przecież swoje granice.
Jak widać rezultat jednak pozytywny i nadzieją napawający. Weekend, kochani, leniwy - pół przespane, przeziębione. Słyszałam, że wszędzie grypa - aż się boję z domu wyjść. Brrr.
Pogoda mobilizuje mnie, by pognać do szewca i fleki w butach powymieniać. Wspaniałe, że taki szewc jest. U mnie to się zwie "Klinika Buta", ale - mimo prywatności placówki - pani, która pacjentów przyjmuje posiada nawyki z państwowej przychodni. Zwlekam więc z tymi butami aż mnie dokumentnie przyciśnie.
Zaczynam myśleć o przerzuceniu letnich ciuchów w mniej dostępną część szafy i wydobyciu jesienno - zimowych. Rewolucja - jednym słowem - mnie czeka. Marzy mi się jakiś fajny sweterek poza tym. Kolorowy melanż, taki grubym ściegiem na drutach. Jesienny.
Na razie mam (a raczej miałam, bo pojechały) jesienne produkcje biżuteryjne w pracowni. Biorę się więc dla odmiany za jakieś ożywcze klimaty no i za zakładkę do książki dla jednego mola - żeby nie powiedzieć Pani Mól ;)
Miłego dnia!!!
Jak widać rezultat jednak pozytywny i nadzieją napawający. Weekend, kochani, leniwy - pół przespane, przeziębione. Słyszałam, że wszędzie grypa - aż się boję z domu wyjść. Brrr.
Pogoda mobilizuje mnie, by pognać do szewca i fleki w butach powymieniać. Wspaniałe, że taki szewc jest. U mnie to się zwie "Klinika Buta", ale - mimo prywatności placówki - pani, która pacjentów przyjmuje posiada nawyki z państwowej przychodni. Zwlekam więc z tymi butami aż mnie dokumentnie przyciśnie.
Zaczynam myśleć o przerzuceniu letnich ciuchów w mniej dostępną część szafy i wydobyciu jesienno - zimowych. Rewolucja - jednym słowem - mnie czeka. Marzy mi się jakiś fajny sweterek poza tym. Kolorowy melanż, taki grubym ściegiem na drutach. Jesienny.
Na razie mam (a raczej miałam, bo pojechały) jesienne produkcje biżuteryjne w pracowni. Biorę się więc dla odmiany za jakieś ożywcze klimaty no i za zakładkę do książki dla jednego mola - żeby nie powiedzieć Pani Mól ;)
Miłego dnia!!!
Piękna tęcza:-)
OdpowiedzUsuńCudna tęcza! A wiesz, gdzieś mam w photosach tęczę wokół słońca!
OdpowiedzUsuńTeż powoli myślę o reorganizacji w ciuchach, już nastąpiło niewielkie przegrupowanie w sweterkach. I chustach. Chusta to podstawa, nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda: niestety, noszę ją częściej niż parasolkę, w związku z tym zmokłam w piątek...
Aaaa, Pani Mól trzepocze rzęsami... :D
Bardzo czysta i klarowna Siemiokolorowa ;)
OdpowiedzUsuńA ja czytam teraz o tęczach i o widmie, efektach światła.
jam się dziś w chustę opatuliła- jesień zapowiadając:) a letnich ciuchów mi jakoś szkoda przekładać..., tak samo nie chce mi się iśc na zakupy po buty...jesienno-zimowe...a fuj!
OdpowiedzUsuńA tęcza piękna! Pozdrawiam Kurko kochana cieplutko-jesiennie:)
Ja też jeszcze nie przekładam ciuchów, a chusty noszę bo gardło boli a boli:) i zakup zimowej kurtki mnie czeka...
OdpowiedzUsuńHa - dziewczyny, udało mi się zdobyć namiar na normalnego szewca, w szafie nadal nie chce mi się przewracać ale chusty to by się przydały.
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa uznania co do tęczy, ale ona sama z siebie taka jest - ja tu nic nie pomagałam. W zasadzie to winne światło, załamania, odbicia, dyfrakcje - Doro Wam powie :)
Ściskam Was tak ciepło, grupowo tym razem i wracam do maziania w komputerze.