Zgłodniałam, a bułki wyszły razem z Mężem do pracy. Miałam ochotę na jakieś coś fajne - niekoniecznie płatki na mleku :)
Zajrzałam do lodówki: są jakieś resztki! Co prawda maślanka musiała poddać się anihilacji (i nici z pankejksów), ale jakieś zdatne resztki się znalazły. Z szafki wyciągnęłam sypkie produkty i olej. Wszystko wciepnęłam w kubek, posoliłam, wymieszałam, kładąc łyżką na rozgrzany olej stworzyłam - nieskromnie mówiąc - niebiańskie racuszko - placuszki. Czasem taką fazę człowiek łapie, że zrobić i zjeść musi (inaczej się udusi). Dla zainteresowanych, proporcje:
1 jajo
2 łyżki gęstej śmietany (ja miałam 12% i była gęsta)
2 łyżki mąki
1 łyżka płaska cukru (tak jakoś - w głodnej desperacji sypałam prosto z cukiernicy bez użycia łyżki :P)
soda na koniec noża - tak solidnie
proszek do pieczenia odrobina - tak pół tego, co sody
solidna szczypta soli
łyżka roztopionego masła
Konsystencja ma być, jak na lane kluski a nawet odrobinę bardziej - znaczy gęste, ale samorozpływające się na patelni. Chodzi o to, żeby nie pozostawało w jednorodnej kupce, jak się rzuci na olej :) Oleju na patelni może być dużo - tak, żeby chociaż placuch - racuch był do połowy w tym zanurzony. Ogień nie za mocny, bo placuchy są słodkie i szybko przypalają się.
Powinno wyjść, coś jak płaski racuszek, tylko milion razy bardziej delikatny. Taki niebiański placuszko - racuszek :) Tłusty, słodki i rozpustnie niezdrowy. A co!
P.S. jeśli chcecie jeszcze jakieś niezdrowe przepisy to na czasie mam jeszcze hamburgery. A żeby nie było, że ja tak niezdrowo jem to zaznaczam, że wczoraj robiłam zakupy w sklepie ze zdrową żywnością. Bo jak się okazuje - tylko tam można kupić prawdziwe masło.
Witam :) Prawdziwe masło? A co to? :)
OdpowiedzUsuńMi - prawdziwe masło to takie, które zawiera co najmniej 82% masła w maśle :) A poważnie - w sklepie ze zdrową żywnością kupuję masło, które jest rękodziełem (dosłownie - tak na opakowaniu stoi). I kiedy je rozpakuję pachnie śmietanką - prawdziwą. Coś wspaniałego. To, co kupuję w sklepie (jako masło ekstra) brzydko pachnie, w smaku nieokreślone i psuje się strasznie szybko. Fu!
OdpowiedzUsuńNa drugi raz foto poprosze, to sobie chociaz ekran polize :PP
OdpowiedzUsuńA hamburgery dawaj, moze R. zezre kiedy :)))
Czasami i ja lubię coś niezdrowego sobie kąsnąć ;-)
OdpowiedzUsuńNa pewno było pyszne! Mniam, mniam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nie macie "fijoła" na punkcie tłuszczu, czy cukru :) Witam Ojca Dyrektora - niestety przepisu na opłatek nie znam, ale podam na hamburgery - dla R. Majeczki.
OdpowiedzUsuńKrogulcu - podobno krogulce konsumują ekwiwalent dwóch wróbli dziennie (jak na Twoim blogu stoi). To może być niezdrowe jedynie z powodu głodowych racji jak dla dorosłego chłopa :)
A pal licho zdrowe jedzenie zrobię takie placuszki i zjem z dżemem wiśniowym:P I to jest moje poniedziałkowe postanowienie
OdpowiedzUsuńHm... może i ja spróbuję.. :)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj nie wytrzymałam i zrobiłam. I zjadłam :)
OdpowiedzUsuń