Wszyscy wiemy, że to nie gołąb, tylko synogarlica turecka popularnie zwana sierpówką. Ale jednak (w) pokoju. W tej chwili przyjaciel domu.
W końcu dostał się na salony Z radości odwdzięczył się autorską interpretacją jeziora łabędziego (bo na taniec z szablami to nie wygląda)
Heheheh, uroczo!
OdpowiedzUsuńUroczo się już zadomowił i bez krępacji wchodzi do środka. Ale jeśli potem tak tańcuje - to niech mu będzie :)
OdpowiedzUsuńNo tak, kolejny Kokiet! czy to ten sam azaliż?
OdpowiedzUsuńNooo... nie. To jakiś konkurent. Tamtego przegonił. Aczkolwiek zaczynam się zastanawiać, czy tamten to nie była ONA. W każdym razie ten broni terytorium jak lew!
OdpowiedzUsuńMoja Kota by sie ucieszyla :D
OdpowiedzUsuńoj niestety te stworzonka u mnie lekko nie mają- antypatią do nich pałam...po tym jak zniweczyły moje wysiłki włożone w umycie okien...jeden zostawił mi takiego freska...:(
OdpowiedzUsuńMaju - Twoja Kota jest na szczęście daleko. Bardzo :)))
OdpowiedzUsuńKaś - Najlepsze freski to gołębie zostawiają. Sierpówki jakoś takie mniejsze srulki :) Przy okazji - też muszę umyć okna :D
Nieładnie :) Zamiast okruszków, bez których i tak sobie poradzi, proponuję wodę. Będzie bardziej wdzięczna...
OdpowiedzUsuńKaś
To nie jest gołąb miejski ;)
Krogulcu - to nie okruszki! To słonecznik. A woda na parapecie codziennie świeża :)
OdpowiedzUsuńPrzecież ta sierpówka nie ma szans. Jest jak to pragnienie w pewnej reklamie ;)
OdpowiedzUsuńKroulcu - obiecuję Ci, że sierpówka nie ucierpi i że ...nie tuczę jej na "rosołek z gołębia" :>
OdpowiedzUsuńDwa takie osobniki rozmnożyły się na naszym drzewie w ogrodzie i teraz mamy zaprzyjaźnioną rodzinkę:)
OdpowiedzUsuńBeatto - czyli masz "domek na drzewie"! :) Możecie do siebie wpadać w odwiedziny.
OdpowiedzUsuń