Po tych dwóch tygodniach męczarni i czwartkowym finale wracam do żywych i nie mogę usiedzieć na miejscu. Wysprzątałam mieszkanie, zmieniłam aranżację na wiosenną no i upiekłam te ciasteczka:
Taka szkoda, że te zdjęcia nie pachną... Ślinka by Wam pociekła, że hej! :D
Jeśli ktoś chętny na przepis - proszę o sygnał, wstawię. Jest bajecznie prosty. A ciasteczka prawdziwe - domowe.
*************
W związku z zapotrzebowaniem - przepis.
W dużą miskę sypiemy:
2 i 3/4 w porywach do 3 szklanek (tylko ten "poryw 1/4" zostawcie w szklance na razie) - nieczubatych - mąki pszennej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia oraz
3/4 szklanki cukru wymieszanego z cukrem waniliowym (waniliowego musicie sobie wg uznania, jak lubicie)
na patelence rozpuszczamy
4 łyżki masła
...i wlewamy je do jakiegoś naczynia (wyższego - będziemy miksować), do którego dorzucamy:
2 jaja
2 łyżki oleju
szczyptę soli
Mokre miksujemy, po czym wlewamy do naszej miski z suchym. Do wstępnego mieszania przyda się widelec, potem wyrabiamy łaporęcznie. Ciasto nie może być zbyt twarde. Ja zawsze daję na początek mniej mąki, której ewentualnie dodam później.
Tłustą kulę ciasta zawijamy w jakąś torebkę i wrzucamy do lodówki na godzinę.
Po godzinie wyjmujemy, odrywany z kuli kawałek i wałkujemy na grubość ok 3-4mm (im cieńsze tym bardziej suche będą ciasteczka) - pamiętajcie, że będą rosnąć. Teraz przydać się nam może nasza resztka mąki - jeśli ciasto przy wałkowaniu zbytnio się rozłazi to wgniatamy ją.
Wycinamy ciasteczka, kładziemy na papier do pieczenia na blasze. Z tej ilości ciasta wychodzą ok. 2 blaszki. Ja czasem zostawiam połowę kuli w lodówce i piekę na następny dzień)
Piekarnik nastawiamy na 175 stopni pieczemy około 10 minut (lub odrobinę dłużej, pod koniec kontrolując non-stop stopień zarumienienia, bo lubią się szybko przypalić). Zalecam pieczenie bez termoobiegu, a jak już to włączenie go pod koniec, żeby lekko zrumienić ciasteczka, które ogólnie mają być koloru dość bladego - ale do tego dojdziecie w praktyce.
Ciastka trzymamy w blaszanej puszce ( u mnie nie da rady - zjedzone są od razu).
*************
W związku z zapotrzebowaniem - przepis.
W dużą miskę sypiemy:
2 i 3/4 w porywach do 3 szklanek (tylko ten "poryw 1/4" zostawcie w szklance na razie) - nieczubatych - mąki pszennej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia oraz
3/4 szklanki cukru wymieszanego z cukrem waniliowym (waniliowego musicie sobie wg uznania, jak lubicie)
na patelence rozpuszczamy
4 łyżki masła
...i wlewamy je do jakiegoś naczynia (wyższego - będziemy miksować), do którego dorzucamy:
2 jaja
2 łyżki oleju
szczyptę soli
Mokre miksujemy, po czym wlewamy do naszej miski z suchym. Do wstępnego mieszania przyda się widelec, potem wyrabiamy łaporęcznie. Ciasto nie może być zbyt twarde. Ja zawsze daję na początek mniej mąki, której ewentualnie dodam później.
Tłustą kulę ciasta zawijamy w jakąś torebkę i wrzucamy do lodówki na godzinę.
Po godzinie wyjmujemy, odrywany z kuli kawałek i wałkujemy na grubość ok 3-4mm (im cieńsze tym bardziej suche będą ciasteczka) - pamiętajcie, że będą rosnąć. Teraz przydać się nam może nasza resztka mąki - jeśli ciasto przy wałkowaniu zbytnio się rozłazi to wgniatamy ją.
Wycinamy ciasteczka, kładziemy na papier do pieczenia na blasze. Z tej ilości ciasta wychodzą ok. 2 blaszki. Ja czasem zostawiam połowę kuli w lodówce i piekę na następny dzień)
Piekarnik nastawiamy na 175 stopni pieczemy około 10 minut (lub odrobinę dłużej, pod koniec kontrolując non-stop stopień zarumienienia, bo lubią się szybko przypalić). Zalecam pieczenie bez termoobiegu, a jak już to włączenie go pod koniec, żeby lekko zrumienić ciasteczka, które ogólnie mają być koloru dość bladego - ale do tego dojdziecie w praktyce.
Ciastka trzymamy w blaszanej puszce ( u mnie nie da rady - zjedzone są od razu).
ja chętnie przepis- jeśli prosty:) a zdjęcia pachną... naprawdę..:)
OdpowiedzUsuńJa też poproszę przepis, ale masz świetne foremki!
OdpowiedzUsuńJa też, ja też!
OdpowiedzUsuńA przy okazji mam pytanie: czy macie jakiś wypróbowany przepis na ciasto gofrowe? Zakupiliśmy dziś gofrownico-sandwicho-grill i ostrzymy sobie zęby na gofry ;))
O gofry - fajnie, ale przepisu nie mam, niestety. Jak zdobędziesz i sprawdzisz - chętnie skorzystam - uwielbiam gofry, to może i ja się na gofrownicę skuszę!!
OdpowiedzUsuńMiałam dziś nawet próbę podejścia do gofrowania, ale okazało się, że mamy w domu za mało masła... Dzieci sporządziły mi listę "must buy", więc niedługo podzielę się rezultatem!
OdpowiedzUsuńNo jak to to ja wyjeżdżam na kilka dni i od razu i ząb wyrwany i ruch na blogu i pyszne ciasteczka:) wszystko mi umknęło:) Trzymaj sie dzielnie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej Olu - trzymam się dzielnie! Ciepło się robi a ja tęsknię za wybrzeżem! I za zwiedzaniem w Twoim towarzystwie... Ech :)
OdpowiedzUsuń