Zaskakuję sama siebie - zaglądam na bloga i stwierdzam, że to już rok, jak mnie tu nie było. Myślałam o Królestwie Domowym i zastanawiałam się, czy po prostu nie zamknąć tego rozdziału jeśli tak długo nic tu nie robiłam. Hm - szczerze mówiąc nie zdecydowałam jeszcze.
Bo tak: ten blog to taki kurzy blog - ani kulinarny, ani poradnikowy, nie zahacza też o perfekcyjną panią domu - do tego mi daleko. Troszkę to pamiętnik, trochę kanał komunikacji z przyjaciółmi i znajomymi. Trochę też miejsce, gdzie poznaję Was - internetowych podróżników.
I nagle roczna przerwa. Bo... kura po prostu poszła do pracy! Poszła i tam utknęła. I jest zmęczona, wkurzona, ale ma sporo ciekawych przemyśleń.
Ponieważ nadal mam w planach mieć swoje królestwo - własny dom - gdziekolwiek mnie rzuci, postaram się reanimować tego bloga i pisać dopóki go kiedyś nie wybuduję. A potem pisać z królestwa, niestrudzenie.
Na razie ogłaszam mały stan wojenny - robota wdarła się na terytorium domowe i próbuje przejąć władzę. A ja mam zamiar bronić go dziobem i pazurem!